niedziela, 14 lipca 2013

39. Unsern ersten Tag verfluch ich.

Dobra wiadomość! Mam wifi w hotelu! Więc może jak się sprężę, to będzie jeszcze MB. Ale to nie zależy tylko ode mnie, ale też od Czaki, więc bądźmy wyrozumiali. Zaraz zacznę pisać MB 9, nie wiem, jak mi się to uda. Ale myślę, że odcinek spodobałby się Marudusiowi, więc szkoda, że ciebie nie będzie. Już za tobą tęsknię! Zapraszam na odcinek, moi drodzy. I do komentowania. Jestem ciekawa, co na to powiecie. Zbliżamy się do końca, kochani… II Tomu, oczywiście…

~ Sin

39. Unsern ersten Tag verfluch ich.

Wcisnąłem telefon w kieszeń obcisłych spodni i nałożyłem skórzaną kurtkę. Byłem ubrany cały na czarno. Na nogi założyłem ulubione koturny. Jak zginąć, to przynajmniej w ulubionych ciuchach… Głupie, że właśnie o tym myślałem, ale próbowałem odciągnąć myśli od tego, co mogło się wydarzyć.
Wyszedłem z hotelu i skierowałem się do pobliskiego przystanku metra. Czułem ten dziwny ucisk w podbrzuszu, mówiący mi jaką wielką adrenalinę i strach odczuwam. Serce biło mi jak opętane. Może naprawdę było… Uczuciem winy, przerażenia i smutku, który zastąpił wymarłą nadzieję.
Wysiadłem po pary minutach ciesząc się, że nie mam przy sobie ciśnieniomierza, bo z obecnym tętnem na pewno kwalifikowałbym się do hospitalizacji.
Rozejrzałem się po tabliczkach z ulicami i wreszcie znalazłem odpowiednie wyjście z podziemia. Przeszedłem na drugą stronę ulicy i spojrzałem na zieleń w oddali kilkudziesięciu metrów. Park. Miejsce spotkania.
Przystanąłem na chwilę przed wejściem i wziąłem głęboki oddech.
Zamknąłem oczy i przestąpiłem przez próg wiedząc, że nie mam nic do stracenia. Nie odzyskam Toma… Nie odzyskam życia… Pozbawię się go…
Szedłem prosto zgodnie ze wskazówkami, aż dotarłem do dużej fontanny. Stała tam jedna osoba, odwrócona do mnie tyłem. Cała na czarno. I tylko blond dredy zdradzały mi jej tożsamość. Tom.
Podszedłem bezszelestnie i drżącą dłonią musnąłem jego ramię. Miał na sobie czarną pelerynę z jedwabiu.
- Witaj, Bill – odezwał się nagle zimnym głosem.
Zadrżałem i odsunąłem się na ten jego ton.
- Nie przywitasz się? - zaśmiał się chłodno. - No tak… Zapomniałem, że nie masz w zwyczaju ani się witać, ani żegnać…
Opadłem na kolana i podszedłem do niego na nich, płacząc.
- Tom, ja… Tak bardzo cię przepraszam… - wyłkałem i padłem mu do stóp, by je obcałować.
Nie pozwolił mi na to. Poderwał mnie natychmiast do góry i posadził na fontannie.
- Co ty wyprawiasz? - zapytał rozbawiony.
- Ja… ja… - zamilkłem i spuściłem wzrok.
- Co ‘ty’? - podniósł do góry moją głowę.
- J-ja… Oddaję ci siebie… Bądź moim właścicielem… Należę do ciebie… Kocham cię, Tom… Zrobię dla ciebie wszystko… - wyszeptałem.
Pogładził mój policzek i uśmiechnął się lekko.
- Zdradziłeś mnie? - Nie było to stwierdzenie, tylko pytanie.
- Tylko raz go pocałowałem. Chciałem pokazać mu, czego nigdy nie będzie miał i urwać kontakt następnego dnia… - powiedziałem cicho.
Usiadł obok mnie. Zadrżałem.
- Masturbowałeś się, myśląc o nim? - zapytał wprost.
- Tom… Ja nigdy… Uważałbym to za zdradę. Miałem chcicę… Bardzo silną, ale… ale wtedy myślałem o twoich silnych ramionach i ciepłym oddechu i… i to dawało mi siłę by… by poczekać do powrotu…
- I nigdy byś mi o tym nie powiedział - stwierdził.
- Nie! - zaprzeczyłem szybko. - Cieszyłem się na uśmiech, jaki przywołam na twoją twarz, opowiadając o tym wszystkim… O tym, jak w krzakach zwalał sobie, jęcząc moje imię i o tym, jak cały czas go odrzucałem… Tak bardzo go nie lubiłeś… Myślałem o twoim uśmiechu, gdy powiem ci, że on zniknął na zawsze i oberwał za to, że próbował nas rozdzielić…
Zamilkł na chwilę.
- Nigdy mi tego nie wybaczysz… - wyszeptał, wpatrując się w jakieś konkretne miejsce za krzakami.
Podążyłem za jego wzrokiem. Stamtąd zaczęły dochodzić jęki i piski.
- Możesz jeszcze sobie pójść… - dotknął mojego ramienia.
Wyciągnąłem dłoń, by musnąć nią jego policzek, ale odwrócił twarz.
Cofnąłem rękę, czując odrzucenie i ruszyłem w stronę krzaków. Czułem jego wzrok na swoich plecach.
Zaszedłem z drugiej, dostępnej strony.
Pisnąłem, zasłaniając usta. Zadrżałem i odwróciłem wzrok.
Poczułem na ramieniu rękę Toma.
- Unieś jego głowę, Steven… - rozkazał mój brat i odwrócił moją głowę, karząc patrzeć.
Twarz chłopaka rozpoznałem pomimo siniaków, rozcięć i krwi.
- L - Luc… - wyszeptałem przerażony.
Jego twarz była pokiereszowana. Odznaczały się wyraźnie pojedyncze rozcięcia na policzkach i przecięty łuk brwiowy. Pogryzione i wymęczone wargi ze znakami zębów. Siniaki pod oczami i wzdłuż linii szczęki. Poszarpane, porwane i rozprute w większości miejsc ubranie.
Ale nie rozpłakałem się. Miałem dość tego chłopaka. Rozwalił mój związek z Tomem i nigdy mu tego nie wybaczę. Szalałem. I zrobiłem coś, czego ani ja, ani Luc, ani Tom się nie spodziewał.
Wyciągnąłem otwartą dłoń i przyłożyłem Rudemu z ‘liścia’, zamachując się odpowiednio.
Tom drgnął zdziwiony i odciągnął mnie trochę od mojego byłego kumpla.
- Zniszczyłeś wszystko, Luc! - krzyknąłem przez łzy. - Rozpierdoliłeś mi całe życie!!! - wrzasnąłem i przypieprzyłem mu jeszcze raz, z pięści tym razem.
Mój brat mnie odciągnął i przytulił plecami do swojego torsu, obejmując ręce, bym nie mógł się wyrwać.
- Tom, puść mnie, kurwa, chcę go zabić! To on wszystko zniszczył! - wyrywałem się.
- Steven, pozbądź się go… - wyszeptał Dred i odsunął się razem ze mną.
Podszedł ze mną z powrotem do fontanny. Usiedliśmy na murku. Konkretniej, on usiadł i usadowił mnie na swoich kolanach. Poczułem się tak jak kiedyś… Przez kilka sekund. Zaciągnąłem się jego zapachem i zamknąłem oczy wdychając go mocno oraz rozkoszując się nim.
- Co robiłeś przez ten czas…? - zapytał nagle.
Spuściłem wzrok.
- Nic – odparłem.
- Jak to ‘nic’?
- Po prostu… Siedziałem w pokoju, nie wychodziłem z niego i płakałem dopóki nie zabrakło mi łez… Ale… Tak dosłownie, Tom… Naprawdę przez miesiąc nie  wyszedłem z pokoju… - Zamyśliłem się. - Tom…? A… A co z zespołem…? - zapytałem cicho.
- Okaże się za tydzień… - odpowiedział.
- Za tydzień? - Uniosłem brew.
- Gdy skończysz to, co zacząłeś… Poznawanie mojego życia…
Zamilkłem. Czyli nic nie było pewne… Ale może była nadzieja…?
- A co z Sebastianem? Jak wy się poznaliście? - zapytał.
Opowiedziałem mu wszystko od początku. O tym, jak mnie napadł i jak napastował. O wszystkim mu opowiedziałem. Szczerze, o wszystkim. Dokładnie o każdej naszej rozmowie, każdym spotkaniu. I o lodach po wizycie w klinice i także o tym, jak cały czas gada, że chce mnie przelecieć i jeszcze o tym, że go pocałowałem w podziękowaniu…
- Chcesz mnie odzyskać, a się z nim całujesz? - Parsknął śmiechem.
- Po pierwsze, wyraźnie zaznaczyłeś, że nie będzie już ‘nas’. Po drugie, szaleje za tobą, tracę zmysły… I… To tak cholernie bolało, Tom… - Spuściłem wzrok.
- Wiem – opowiedział krótko.
Zerwałem się z jego kolan.
Patrzyłem się na niego z bólem, zawiedziony jak nigdy.
- I to takie w porządku, tak?! - krzyknąłem.
Podszedłem do niego i trzepnąłem z liścia w policzek, aż odrzuciło jego twarz w druga stronę.
- Ani razu cię nie zdradziłem, a ty mówisz, że pieprzenie jakiejś dziwki na moich oczach to, kurwa, ci bez różnicy, czy sprawia mi ból, czy nie?! - wrzeszczałem.
Poczułem jego dłonie na swoich nadgarstkach. Momentalnie mnie unieruchomił i pociągnął nagle w lewą stronę.
Wpadłem z głośnym ‘CHLUP’ do fontanny i wynurzyłem się po kilku sekundach.
- W - Wrzuciłeś mnie…? - wyszeptałem zdziwiony i przestraszony.
- Bo już myślałem, że się nie zamkniesz… - Westchnął. - Sofia… Owszem, rozkłada nogi przed każdym, ale nie jest dziwką. Nie płacę jej.
- I jesteś z tego taki zadowolony…? - Spuściłem wzrok. - Bo ja ci nie dałem…?
Znieruchomiał.
- Nigdy nie prosiłem – odparł po chwili. - Nie zgodziłbyś się, przecież wiem.
Prychnąłem i pokręciłem głową na boki.
- Oddałbym ci się chociażby tamtej pierwszej nocy, gdy powiedziałeś, że mnie kochasz… - wyszeptałem.
Wyszedłem z wody i spojrzałem na siebie, ociekającego wodą.
- Zadowolony? - Spojrzałem na niego z wyrzutem. - Muszę wrócić do hotelu metrem.
Odwrócił wzrok od mojego intensywnego spojrzenia.
- Już masz mnie dość? Po jednym dniu? - zakpił.
Podszedłem do niego i usiadłem okrakiem na kolanach. Oparłem swoje czoło o jego. Napięcie między nami było elektryzujące i magnetyczne.
- Kocham cię… - wyszeptałem. - I jednocześnie nienawidzę, bo karzesz mnie za coś, czego nie jestem winny…
- Pocałowałeś go.
- A ty mnie okłamałeś.
Uniósł wysoko brew.
- Niby w czym? - zaśmiał się nerwowo.
- W relacji ze swojego życia. W tym, że to nie dziewczyna ciebie zdradziła, a chłopak. W tym, że uciekłeś tu, bo go szczerze i mocno kochałeś… - szeptałem rozgoryczony. - Bo jemu obiecywałeś wieczność…
Wstałem i odszedłem od niego, płacząc.
Odwróciłem się jeszcze na chwilę.
- I nie mam dość po tym, co zrobiłeś Luc’owi. Nic mnie to nie obchodzi… Mam dość tego, co ty robisz mi… Wyślij mi wiadomość, gdzie mam jutro przyjść… - wyszeptałem i opuściłem miejsce spotkania.
Podążałem do wyjścia z parku, gdy nagle poczułem, jak ktoś łapie mnie za nadgarstek.
- Odwiozę cię… - powiedział cicho Tom. - Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić…
Wyrwałem się.
- Nie chciałeś? Dlatego się z nią pieprzyłeś na moich oczach? - pytałem.
Spuścił wzrok.
- Byłem pijany… - Spuścił wzrok.
- Wiesz, Tom…? Szczerze żałuję, że moja pierwsza miłość jest taka mściwa i okrutna – zapłakałem.
Opuściłem park i cały drżący i przemoczony wróciłem do hotelu.
Długo płakałem w łóżku.
Kim on się stał…? Kim on się, kurwa, stał?!

Przeklinać nasze pierwsze spotkanie to za mało…


5 komentarzy :

  1. Dobra komentarz będzie zajebisty, bo mam pięć sekund na napisanie ave tato :) A więc boże co za banda dzikusów zrobiła to luckowi! Podoba mi się tom zimna osoba, która jedynie pilnuje ukochanego, żeby nie zrobił sobie krzywdy, kiedy spóści go ze smyczy jak bym wdział swojego ukochanego Sebe tak tak mój chłopak nazywa się seba, co ja poradzę, że to popularne imię nawet w twc :* cholera zaraz te drzwi wywarzął, więc się śpieszę em . . . Co ja chciałem, a tak ciekawię się . . . Zapomniałem cholera :) eeee powiem tak czekam na rozwinięcie akcji i w tygodniu wyskoczę do paryża i postaram się znaleść kafejkę interwtową i poczytać twoje dzieła pozdrawiam
    Maruduś :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie żal mi Luc'a, dobrze mu tak! Tom... albo jest potworem, albo zrobił to Luc'owi z zemsty. Ale widać, że nadal zależy mu na Billu, a to dobrze wróży... chyba xD
    Ach, czekam ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. A mi właśnie żal Luc'a. A Tom jest skończonym idiotą i robi nie wiadomo co. Szajba to mu już chyba kompletnie odbiła. Nie wiem, co on chce tym osiągnąć i jak będą wyglądać kolejne dni, ale ani trochę mi się to nie podoba. Weny.

    Pozdrawiam,
    Illusion.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja uważam, że Billowi się należało. Taki zakochany, składa przysięgi, a tutaj najpierw gra na uczuciach Luc'a, a potem wielce zdziwiony, że "coś poszło nie tak". Potem wielki plan odzyskania Toma... i kolejne lizanie się z innym facetem, ale on tak bardzo kocha brata!
    Może jestem osamotniona w tej opinii, ale dla mnie nie ma prawa się wkurzać czy mieć żal do Toma za seks z tamtą panienką. Nie byli razem, a Bill pierwszy zaczął jakieś "skoczki w bok", nawet jeśli miało się nie wydać. Brzydko mówiąc - głupia cipa >.<
    Co do Luc'a, jednak trochę mi go żal. Bo to nie on wszystko "spierdolił", w końcu był wolny i zakochany, to Bill był w związku. Zwalanie wszystkiego na rudego jest głupie i oberwało mu się za nic. Zagrał na uczuciach Billa? A ten co robił przez cały wyjazd, bańki puszczał?
    A Tom... Uważam, że jak najbardziej ma prawo się wkurzyć. Ba, wyjechać też, a co. Bzykać panienkę też, w końcu jasno powiedział, że dla niego tego związku już nie ma. Bill ma mu za złe kłamstwa, ale na dobrą sprawę, kto chce się dzielić "szemraną" przeszłością z osobą, którą kochasz? Szczególnie, gdy jesteś z nią krótko... Bill mnie w ostatnich rozdziałach szczerze denerwował i mam wrażenie, że zachowywał się jak egoista. Bo ON kocha, ON jest zraniony, ON jest taaaki biedny w tej miłości do Toma.

    I może trochę sadystycznie, ale mam nadzieję, że Tom mu czymś dowali. Tak w rewanżu i za siebie i za Luca. Bo on też został pokrzywdzony.

    Pozdrawiam,
    Lilith :)

    OdpowiedzUsuń
  5. O ooo Jaaaaaaa. Masakra się porobiła ale nie zasnę dopóki nie dotrę do końca.

    OdpowiedzUsuń